Najmędrsza porzuciła imię Andromedy bo trudne przejścia z mizią zatarły w jej pamięci incydent z asterixem.Obserwacja życia w realu przekierowała jej zainteresowania w stronę pracy-w ludzkim rozumieniu i wymiarze.Zaprosiła mnie uprzejmie na „debatę”,gdzie stworzenia wzajem się przekonywały o zaletach i domniemanych wadach sukcesywnego powtarzania jakichś czynności przez-z góry określony,ułamek doby. Okapi wydukała definicję pracy i zaraz zapytała czy znojne ganianie za roślinnością to nie jest praca. Żyrafa orzekła z wyższością,że kto gania ten gania a żyrafy wchłaniają zieleninę, niemal nie ruszając sie z miejsca.
-Zatem zdobywanie pożywienia w wariantach okapi-podobnych nie mieści się w kategoriach pracy-podsumowała Najmędrsza.
-Jak nie,jak nie?! oburzyły się gazelki-my też biegamy za trawą i w efekcie wyczerpanie zwala nas z nóg przed zachodem.Dla nas i okapi to robota na cały dzień!
-Aleeż-przeciągnęła Najmędrsza-widać lubicie tak biegać.Żyrafa działa ekonomiczniej bo żywi się w miejscu.Ekonomia wysiłku,mówi wam to coś ?
-Żyrafa ma inne predyspozycje-wtraciła inteligentnie Mała,która podczytuje wciąż viki zza pleców starszych stopniem.Jej piskliwy głosik zapoczątkował wysyp argumentów,które dowodziły,że cechy gatunkowe muszą decydować o przydziale zadań roboczych.Surykatki zaprotestowały w obawie,że jako stworzenia z najwyższym IQ i sprawnością manualną oraz genialną inteligencją ciała-zostaną obciążone najpełniej.Pochlebiłam im,
że funkcjonują społecznie-prawie,jak ludzie więc ich poczucie odpowiedzialności powinno być odpowiednio dojrzałe.Najmędrsza zajrzała do notatek i przyznała mi rację.
-Fakt-powiedziała ze smutkiem- my sowicie obdarowane,musimy dać z siebie więcej.Bo jeśli nie my-to kto?Może szakale?
Wyleniały szakal poderwał się zza pniaka i warknął,że on też zaharowuje się dla nędznego ochłapu i wyprasza sobie kpiny bo każde jego wyjście na robotę to wóz albo przewóz.Młody surykatek w kradzionych okularach „zgłosił protest”co do skazywania go na ambitne zadania i jakiekolwiek rozliczanie.
-To ja mam pracować,decydować i myśleć za kopytne,które obżerają się aż do bekania?I jeszcze wstydzić się,że mam na nie za słaby wpływ?Jestem indywidualistą ze wskazaniem na kodowanie wibracji domniemanych.I co,mam nawozić sawannę żeby okapi żarło nie wstając nawet z łóżka?
Wypowiedź pyszałka zwróciła uwagę stworzeń na aspekt predyspozycji,uzdolnień,geniuszu spójnego i odłamkowego-w zestawieniu z OBIEKTYWNYMI POTRZEBAMI,wyrażanymi przez większość.Jako pierwszą i/pech chciał/ostatnią,wskazano potrzebę bezpieczeństwa indywidualnego i stadnego.Wtedy w rozmowy wdarł się ryczący śmiech ubawionego lwa a Najmędrsza piorunem zjadła kartkę z postulatem-zwinąwszy go uprzednio w rulonik.Spontanicznie i niewymuszenie wrócono do definicji pracy jako ganiania za żarciem.Surykatek w okularach ubolewał nad poziomem debaty.Zgłodniałe gazelki zanurzały pyszczki w trawie,pracując zachwycająco i od niechcenia.Okapi oznajmiła,że ona teraz rozważa kwestię osądzenia stepowych seryjnych zabójców i mniema,że wykonuje pracę na poziomie wyższym.Surykatki dyskretnie wymykały się do swoich zajęć bo tylko one wiedziały,czym jest odwieczny trud budowania,udoskonalania i nadzoru nad zdobytym dobrem.Mój głos z trudem przebił się przez luźne już pogaduszki,gdy wyrzuciłam z siebie,że praca może być szczęściem ,gdy bywa tworzeniem.Usłyszała mnie tylko zwalista Gnu i powiedziała z wyrzutem:
– Ja jestem szczęśliwa,kiedy wieczorem doliczę się całej mojej ósemki przy stole.Krnąbrne,zuchwałe rogate dusze,nie uchowają się.
Najmędrsza z kwaśną miną pakowała fiszki bo jej koncepcja pracy jako służby ogółowi i nad-ogółowi w ogóle nie wypaliła.Mała podkradła się do mnie z kawałkiem słonecznego kamienia w łapce.
-Więc szczęście to praca a praca to szczęście ? Zobacz,co mam – rozerwała palce i pokazała mi cudowne znalezisko.Patrzyłam na mikroskopijnego elfa- uśpionego pod przezroczystą warstwą bursztynu.Usta wielkości ziarenka pszenicy rozciągały się w zdobywczym uśmiechu.Oczy z rzęsami mocnymi,jak czółki motyla były przymknięte jakby uwięziły spojrzenie.Cała postać,tak mała,że kształtów można się tylko domyślać, utrwalona w energicznym ,niedokończonym ruchu.
– On tam jest szczęśliwy? zapytała z nadzieją Mała-to znaczy,że lubi swoją pracę ?
-Tak-skłamałam-pracował bez wytchnienia w tym płynnym miodzie,żebyśmy się dzisiaj zachwyciły.
* * *
– Hi,hi – parsknęło śmiechem słońce -pomagałem szlifować ten bursztyn , pracuję szczęśliwie nie od dziś.A ty może weź się do roboty bo zarasta szybciej niż wycinasz.Znudziła się panience ciężka praca,cooo?Teraz będzie się dumało przez tydzień, kim byłby elfik gdyby dotrwał.
Zanim się wypowiem, spokojnie przeczytam, a co:), bo ja tu się delektuję.
Natomiast, tak jak się o to prosiło powstał ( u mjenia) post rodem o naturalności. Tak mnie troszkę tym pytaniem zaintrygowałaś i masz ci los powstał post.
Ten wyleniały szakal to mi kogoś przypomina. Niczym jedna wielka alegoria znajomego mi podwórka. Są tacy co lubią kpić z pracy u podstaw i zanurzaniu dłoni w ziemi, w ogóle mamy tendencje do stwierdzeń: ” a ja to co, nie haruje jak wół” . Filozof T. Kotarbiński postulował dobrą robotę. Musimy wykonywać wielorakie zadania, by zaspokoić potrzeby bytowe, zaś z drugiej strony tworzymy poprzez to siebie i wpływamy na innych. Tako rzecze MrsD. :))
Pięknie ryknęłaś lwico /prawie cytat/.Ta praca wypłynęła mi po „dysputach” z Rosą na zenobiusz blog.Zażądała nawet żebym wykazała się wiedzą u podstaw.Wiesz,jestem najszczęśliwsza,że nie muszę już pracą zaspokajać żołądka tylko pracą wybraną tworzę siebie /cyt.za MrsD/> co do wpływania na innych to raczej będę miała pełniejszy ogląd z perspektywy …….no,późniejszej .Nie mam wielkich ambicji w tym zakresie i samoocenę zbliżoną już chyba do obiektywnej.
Z „dysputą” Twoja ucieczka niewiele miała wspólnego, ale tekst popełniłaś świetny. Uśmiałam się. 🙂
Wrr, chrr czy cóś tam – kurczaki, zapomniałam jak ryczą lwy. Właśnie, Mądra Wizjo, a ja ciągle muszę. I nie żebym nie kochała swojej pracy, ale czuję, że akurat w tym konkretnym miejscu już się nie rozwijam, i jak na ironię, lepiej działa na mnie świat wirtualny, a tak się broniłam.
Coraz mniej ludzi czerpie radość z pracy, niedobrze.
Coraz więcej ludzi „orze,jak może” > trudno w tych warunkach czerpać radość .Obserwuję tę jazdę w dół ze zgrozą.Mam wrażenie,że u was /W./ jest nieco lepiej.
Pewnie u NAS lepiej, ale wiesz jak przykro widzieć zmęczone twarze tych, co to mają kształcić z werwą młode pokolenia.
Wyobraź sobie 65-cio latka z przewlekłą rwą kulszową /np./ jak pędzi z gimnazjalną IIc na wycieczkę lub do /hi,hi/ planetarium.To będzie nauczyciel psssia……ich…
Co tam kochaniutka z tą naturalnością:) ?
Nico.Udało mi się zobaczyć żółte roślinki po czym wszystko zniknęło. I tak trzy razy.
Wizjo, mnie normalnie szlak trafi, jakem Dalloway, a tam taka ładna muzyczka – i po francusku:) i proszę ja Ciebie. Ludzie ze świata wchodzą, a Wizja z Rosą nie mogą- bojkot jakiś
Mówi się : „trafię na szlak”
To prawda, ale z drugiej strony , jak starość nadchodzi, to się czujemy zwolnieni z roboty, siedziałoby się i nic. Chciałabym, że ludzie w słusznym wieku nie odchodzili zbyt szybko do lamusa. Może praca trzymałaby ich w lepszej kondycji. Ale wiem , wiem to kwestia zmiany całego systemu.
Do jakiego lamusa ,na litość….Czasami wydaje mi się,że funkcjonujemy w różnych rzeczywistościach. Wiesz,wydaje mi sie,że kto „na emeryturze” zagnieżdża” się w lamusie,ten w okresie prosperity/ etatu/ również uprawiał aktywność narzuconą ,cudzą ,jałową lub pozorną.A mechanizm wypierania czy zastępowania znamy.
‚
Wizjo, podzielam Twoje zdanie, ale wiele jest takich osób co to z czasem, zasiadają wygodnie i już.
D.> oni już PRZEDTEM też lubili rozsiadać się wygodnie.To nie jest kwestia wieku ale swego rodzaju temperamentu.
a mogę se tu wkliknąć link, żebyś mogła sprawdzić czy w ten sposób się otworzy , zaraz na tej stronie.
yhy
http://affectueuses.wordpress.com/2012/09/30/pochwala-naturalnosci/ najwyżej wyrzuć ten komentarz później.
Ja mam na odwrót.
56 anie 65.
Myślisz że to coś znaczy?
I – RWY też nie mam.
Znam tylko RW25 i RW05.
(jak by co)
Nie łżyj Adam, masz 57 jako i ja. Informuję,że to nic nie znaczy a kto uważa inaczy-niech mi to udowodni.
Mam od zawsze migreny – jakby cię to ewentualnie.
wstyd mi żem złgał
niewybaczaj
Wybaczę za sprawiedliwie udzielony/przydzielony,darowany,zadany/wmyk.
Znam jedną taką w tym wieku, a nawet rzekłabym 60 -tkę i dziewczyna śmiga, że hej
Normalne-kwestia genów, tuszy,całożyciowej aktywności i dobrego ogólnego stanu zdrowia. I wiesz,co jeszcze? Ciutka naiwności i infantylizmu.
Nie wymieniajcie co macie, bo jak ja zacznę to się skończy miejsce na komentarze
No nie,ja tylko uczciwie się zaprezentowałam.
Tia… zwłaszcza z tym 57 😉
No rok sobie dodałam żeby Adamowi było raźniej. Koleżeńska jestem.
co mam niedobre: kręgosłup, oczy, zatoki, tarczycę. ALE NIE DAM SIĘ , NIE DAM !!!
I zupełnie niepotrzebnie. Znaczy-niepotrzebnie biegasz po lekarzach. Oni nie mają żadnego interesu w twoim zdrowiu więc będziesz chorowała proporcjonalnie do wizyt a nawet więcej , bo psyche…!!!
Ta 60- tka to Ewa też miewała migreny. Teraz biedaczka walczy z prozą życia i próbuje nie dać się codzienności i więzom, co jej nie pozwalają żyć pełną piersią
Człowieka może wykończyć nie tylko brak zdrowia, a może nawet przede wszystkim, nie to.
Byłam u ciebie ale po chwili już kanał. Zdążyłam się jeszcze zadziwić twoim translatorem co to polsko -angielski i odwrotnie w jednym. Chyba,że źle mi przem-kło.
a co byś se chciała kochana zobaczyć, to Ci linka wyślę:)) , tak serio , jakem niedoszły informatyk, myślę że to kwestia przeglądarki, brak czegoś w niej a ja mam obrazki, więc się buntuje u Ciebie.
tak ja teraz w kilku językach :)) ale tak kalecznie, że matko boska.
Rozmawiam tak sobie po włosku , bo jakaś pani napisała co cudnie maluje i zdjęcia robi, z Portugalką a i Słoweniec się odezwał :)) hi hi, się swiatowo zrobiło
Ojoj,to ty ich chlebem i solą musisz!I te słabsze nalewki z piwniczki.
myślisz, że się zjadą:)?
Musowo.A potem ja namówię Parente/jak ją wytropię/ na tę baterię twoich mocniejszych naleweczek.Już się bój.
ale bez Was ani rusz!!!
a tutaj zrobiłam sobie „rachunek sumienia” – http://affectueuses.wordpress.com/2012/09/27/doswiadczanie-siebie-rachunek-sumienia/
Ooo nie, teraz idę na obchód a potem przed snem nie mogę wyobraźni niepokoić .Jutro.
nie,ja nie namawiam dziś , absolutnie. Żadnych tam zobowiązujących wejść:)
Wizjo lubisz Joni Mitchell?
Pesele sobie porównujecie?Ja jestem najmłodsza:))))))
No nie wiem .. ja tu jak dziecko we mgle 😉 Wizjo , Agnieszko ,Elu dobry wieczór <:)
Porannaroso dzień dobry-)aJaki będzie ocenimy wieczorkiem.
Oby mniej mokry … Duje, pada … Jesień .
Witaj Elu .:)
Podejrzewam, że duchem to my wszystkie jeszcze niczym niemowlaczki 🙂
Grunt ,że młode. A duch wiadomo, najważniejszy 🙂
Wizjo przywitam i Cię 🙂
U mnie wyszło słonko ale w nocy dawał czadu wiatr i deszcz.Wizja to chyba zabunkrowała się w szałasie bo nawet nosa jej nie widać.
Zapewne odpoczywa od tego e-chaosu <:)
A u mnie zgodnie z zapowiedzią … leje cały dzień ,aż do chwili obecnej …
Zmoknięta ,zmarznięta .
Sorrki,że się nie odzywam ale wykonuję bardzo ważne / nie tylko dla mnie/ zadanie. Niech wam sawanna przyjazną będzie do mojego powrotu. Buźka dla was – DearD, Roso o Poranku, Eluniu!
Poczekamy, poczekamy. Ważne zadania/ szczególnie te nie dla siebie/ są najważniejsze.
Ale Ty ładna jesteś kobieto! Pozazdroszczę ci w przyszłym tygodniu.Przyrzałaś się tej gwiazdeczce -Porannej Rosie i też postanowiłaś dać czadu.Prawidłowo.Tymka.
ja ładna?! Wizjo, ło matko, no coś TY:))) a to mnie rozbawiłaś
Też tak uważam, jak Wizja 🙂
Dziękuję
postanowiłam być kolorowa:)
Nauczyłam się już żyć w cieniu pięknej przyjaciółki( jakieś 20 lat):))
No ładnie 😀
Manipulacja z wykorzystaniem rocznika <:)) nie-ładnie !
Wizjo powodzenia życzę i trzymam kciuki . Wracaj szybko . 🙂
Agnieszko ,Elu dobry wieczór 🙂
I Hugonem być nie trzeba , by wiedzieć ,że dzieli nas zaledwie kilka lat ;P
naliczyłam aż 9 😉 Piękna istoto .
Tak ,tak … do Ciebie to było!
No dobra to inne kolorowe dam:)
No to poszło:)
No to proszę, że niby ja już piękna nie mogę być tak:))
No już kurtka aktualniejszego nie mam, dowodu nie robię co roku:)
Jesteś piękna . Szczególnie tam , w środku .
A to piękno jest najważniejsze .
I dobrze o tym wiesz 😉
No tak, a człowiek chciałby nie tyko tak w środku:( Ten środek jest przereklamowany:))
Ciebie zadowolić ;D, ja o tym co ”w” i ”na” 🙂
Czy jest przereklamowany ? Hmmm….
Myślę ,że nadal nie ,skoro ciągle za tym gonimy i tego poszukujemy .
no, nie jest letko:)) , dobrze, dobrze, mówiłam, że to moje wnętrze przereklamowane hi hi
Zmykam na grzańca:))
Jakaś literka mi się dodała do nicku. Co to jest? Hakerzy kurczaki czy co?
Wizjo, ten wyleniały szakal przypomina mi hmm, niejednego mojego znajomego 😉
Dobre, świetny tekst!
A co do pracy; dziś musiałam wziąć wolne, aby załatwić pewne ważne sprawy urzędowe, a tu okazało się, że nie mogę ich załatwić dziś.Trudno, nie ma tego złego..;) wygrzewam się w swoim wiedźmim domku z pierników i czekolady. Niedługo muszę wygramolić się z niego i jechać z psami i kotem do weterynarza. Przynajmniej wykonam jedną pożyteczną czynność dziś. Oczywiście prócz czynności stałych tj gotowania, mycia garów itd
Znam kilka osób, które skończyły 66 i śmigają od pracy do pracy. Rzadko chorują, a jak już to mocno i krótko. (Coś jak ja ;)) Ale Oni to silne pokolenie.Oni— między innymi moi Rodzice 😀
Hej,Angie.Do 66 to mi dość sporo brakuje ale mój tatuś /85/ istotnie roi się ,jak dużo istot w jednej > majsterkowanie,wędki,gra na gitarze, wycieczki autem/!!/ i w ogóle chodzenie w różnych celach w różne miejsca. Pomijając,że trudno dożyć jego wieku w sensownej formie to ciekawa jestem swoich form aktywności-gdybym jednak…!
Widzisz, ludzie uważają,że chodzenie na etat to jest właśnie praca .Ja już wiem,że to jest „zarabianie na utrzymanie” a niekoniecznie praca czyli to,co daje satysfakcję czy wręcz uszczęśliwia. Dopiero teraz uważam /sprawdziłam/,że pracuję tak,jak zawsze chciałam a przedewszystkim żyję tak,jak chciałam / no prawie/.Mam też świadomość,że gdyby wymuszono na mnie te 67 lat w kieracie to umarłabym,jak indianin w celi więziennej.
Hey Wizjo, ja z tym 66 absolutnie nie o Tobie myśląc przecież! 🙂
Moi Rodzice akurat robią to co lubią, czy wręcz kochają, ale czasem zasuwają ponad ludzkie siły.
Pomimo, że każde z nas pokończyło jakieś szkoły wyższe,sytuacja na rynku pracy jest…wiadomo jaka.Rodzice ciągle nas wspierają, Ojciec to ma jeszcze trzy latorośle z drugiego małżeństwa. Dlatego też tak ” dwoją się i troją” i gdyby nie wsparcie mej rodziny, nasze( moje i siostry ) dzieci miałyby niecałą połowę tego, co mają dziś. Moja obecna praca nie ma prawie nic wspólnego z moim wykształceniem i przypominałaby ” chodzenie do pracy na etat’, o którym wspomniałaś, gdyby nie ta moja cholerna elastyczność i empatia i -jak to mówią moje koleżanki to:
” Ty Aga umiesz w każdym gównie znaleźć coś pozytywnego”. Coś tu jest na rzeczy 😉
I muszę co dzień jakoś przełykać to, że zarabiam gówniane grosze i cieszyć się, że w ogóle mam pracę. Dawno już wyjechałabym do Anglii lub Szkocji, ale mój kręgosłup mi nie daje; poza tym mam mała córkę i mieszkam w naszym rodzinnym domu, który praktycznie cały jest na mojej głowie( pewnie już zorientowałaś się; nie gotuję przecież tyle ciągle dla siebie samej i córki;))
Nie wyjeżdżaj Angie. Znajdź i w TYM coś pozytywnego.Co będzie,jeśli wszyscy ciekawi,inteligentni ludzie pojadą w świat i jeszcze wywiozą nasze cudne,polskie dzieci? Ten „kryzys” przecież kiedyś minie , wszystko,co dramatyczne w naszych dziejach i w naszym życiu – w końcu mija. Przeżyjemy zahartowani bardziej.Zazdroszczę Ci tego rodzinnego domu .Gdybyś widziała moją „chatkę na kurzej nóżce”.Ale nigdy nie byłam tak wolna,jak właśnie w niej. A dramat pracy i zarobkowania znam.Moje dzieci są dorosłe i powinny z entuzjazmem pracować. A jak jest? Nieciekawie.Jednak nie chcę żeby wyjechały i ufam,że one się do tego nie palą.Ale generalnie dobrze rozumiem twoją gorycz czy zniechęcenie.Jest cieniutko.
jedni lubią pracę, a ja teleturniej. 1 z 10. Jest suuuper 😉
A ja mniej więcej trzy lata temu wystawiłam telewizor do wiatru.
Bez pracy nie ma kołaczy.
Wolę sernik. Oczywiście po wiedeńsku.
Babcia ścierała do niego wysuszoną skórkę z pomarańczy – a olejek rumowy dopełniał całości aromatu.
Ser – ucierała w jedną tylko stronę wypalanej glinianej makutry drewnianą pałką.
Zawsze chciałem ją oblizać, zaś babcia odpędzała mnie mytką wręcz wykrzykując z ukraińskim akcentem – duadaśku! Gupi ty – żonę będziesz miał jak ta pałka łysą, a kiedy zaczynałem beczeć przytulała ciepło do fartucha cuchnącego pomyjami.
Ale było mi wtedy dobrze niczym w niebie.
Adam,to o kabaczku było do Elki. Na twój rozmarzony tekst to w ogóle nie mam pomysła na odpowiedź. Teeż miałam babcię a nawet dwie.Piekły drożdżówkę.Ja nie umiem bo miałam za słabe nadgarstki do mieszania ciasta drożdżowego .Szczęściara ze mnie.
Nożwiem że nie do mnie 😉
Ja – tak tylko, bo nie cierpię kołaczy.
Co do „rozmarzenia”?
Taka babcia to niepowtarzalny skarb.
Ani w pionie ani w poziomie 😉
Wiesz Adam,zastanawiam się,czy ja będę we wspomnieniach moich tygrysiąt – niepowtarzalnym skarbem. Przez żołądek niestety nie zdobywam żadnych serc więc muszę inaczej.Ej , nielekko.
Gotowanie – acz ważnym jest, nie musi być jedynym walorem gwarantującym wiekopomne uznanie.
(pocieszonaś?)
Adam,nie chcę być „wiekopomnie uznana” ale uśmiechnę się zza chmur,kiedy za sto lat prawnuczka do praprawnuczki powie: Widzisz? Ta dama na portrecie to twoja prababcia – obraz jej autorstwa.A tamta scena rodzajowa też jej „pędzla”. W praprawnuczka odpowie: Przecież wiem, malowała niezrozumiale ślicznie, jakoś inaczej niż wszyscy. A ja szepnę do jej myśli : inaczej , bo była zachłanną dyletantką. I CO NA TO POWIESZ ,ADAM?!
Tyle – że tylko dyletanci mogą wnieść do sztuki coś nowego, nieskażonego wymogami poprawności. To jest jak z pierwszym powiewem miłości. Każdy następny jest już tylko bardziej lub mniej udaną kopią.
Adam,uwielbiam cię ! Norrrmalnie.
Cicho! – wiem…
A ja wczoraj jadłam sobie taki swojskiej roboty serniczek.Ojojoj raj w gebie:))))
Daj se ugrść ?
No niech weżnie ,niech se ugryzie:)))))))Wiem ze lubisz serniczek!
Ale ewentualnie potrawka z kabaczka to i owszem.Taniocha a mniuch !!
Na warzywa mam alergię:))))Cześc ludziska co tam sie u was w nocy urodziło?:))
Ja zacząłem rodzic słonia, ale tylko trochę wyszło. Reszta nie może się przecisnąć.
Cześć i wam. Tu się rodzi jakaś mamba więc szaaa!Elunia, nie możesz być uczulona na warzywa,ktoś ci to wmówił. Jesteśmy dziećmi Ziemi więc najistotniejsze jej produkty nie mogą nam szkodzić. Adam,wytłumacz Elce.
Elka chciała powiedzieć w ten sposób, że zamiast substytutu w postaci np. wibratora – woli coś – co bardziej kojarzy się z naturą. Nie wszyscy muszą lubić kabaczki 😉
No tak jak potrafi wytłumaczyć Adam to nie potrafi nikt!!!:)))
Wizjo, na pewno kształtujesz wytrwale młode umysły i zaszczepiasz im niezwykłe mądrości, to na pewno zaowocuje, ja zawsze w to wierzę, i jak dotąd nie zawiodłam się na latoroślach, które, acz nie moje, to jednak dla mnie ważne. Zapiszemy się Wizjo pozytywnie w ich sercach, może tylko docenią nieco później:)
Missy, niestety nie żyję z nimi pod jednym dachem,widujemy się nie za często. Jestem przy nich po prostu sobą i daj Bóg żeby wyciągnęły z tego coś pozytywnego dla siebie. Wiesz, nie znosiłam być „kształtowana” jako dziecko i chciałabym oszczędzić tego moim tygrysiętom.Kiedy płowa lwiczka bywa u mnie to daję jej / trochę monitorowany/ luz, żeby jej dusza odpoczęła po napięciu tygodnia „pracy” i odgórnego kształtowania.
Wizjo, ani przez moment nie podejrzewałam Cię o napastliwość w wychowywaniu, troszkę już Cię znam:)) a może tylko intuicja mi podpowiada. Zapewne użyłam niefortunnego sformułowania, to mi się zdarza. Bycie sobą uważam za priorytet w jakimkolwiek oddziaływaniu na innych. W moim wypadku powoduje to pozytywne relacje z dziećmi i długoletnią pamięć. W dobrze pojętej wolności dusza pięknie się rozwija.
No właśnie Missy, w tym ostatnim zdaniu zawarłaś /prawie/ definicję rozwoju.Żebyśmy jeszcze potrafili równie dobrze definiować tę „wolność” bo tu już każdy jest swoim własnym specjalistą.Dobranocka!
Wizjo… miło, lekko i z dużą przyjemnością czyta się Twoje noty 🙂
Hm,hm! No to mmrr – postaram się i ja być czasem miła. Żeby wszystko jakoś bardziej pasowało. To już parę LAT,kiedy tu ostatnio zajrzałeś. Co prawda ja też trochę się zgapiam i mam tu /i tam /same zaległości.
Dobry wieczór Wizjo.
Witaj Missy. Trudno w to uwierzyć ale moje własne komentarze lecą dziś w kosmos zamiast lądaować NA MOIM WŁASNYM BLOGU. U ciebie i u mmrra też tzw. kocioł. Internet łączy dziś beznadziejnie i tracę resztki humoru.
To mi się bardzo nie podoba…przeklęte łącza!
a czemu Cie wzięło na Missy ?:)
Przyszłam zobaczyć co tu sie u was dzieje?
Tak się dzieje z moim laptopem,że szlag mnie zaraz….albo już wkrótce.
nieeeee:)
Ależ tak.Mam niewiele czasu na bloga i dla blogów więc wybryki mojego sprzętu /i kogoś być może/ doprowadzają mnie do…..!!!!!!!1
Nawet Cię rozumiem. Dobrej nocy zatem, może z nowym dniem powody do złości znikną, a problemy się rozwiążą. Czekajmyniczym Napoleon;-)